Miniona niedziela upłynęła pod znakiem początku zmagań na miniaturze toruńskiego toru rallycrossowego. Udział w zawodach wzięło aż 18 załóg, które podzielono na cztery grupy.
Rywalizacja przy takiej liczbie zawodników musiała podgrzewać emocje przed startem dwóch rund Mistrzostw Torunia Rallycross modeli RC. - Pierwszy raz odnotowaliśmy taki wzrost zawodników! Ale to tylko może nas cieszyć, bo potwierdza, że miłośników miniaturyzacji sportów samochodowych jest coraz więcej - mówią organizatorzy imprezy z serwisu Modelmania.pl (poprzedni organizator zawodów - przypis redakcji). Obie rundy rallycrossu zaplanowane na niedzielę doszły do skutku, mimo nie sprzyjających prognoz pogody. Na szczęście aura dopisała i cały czas świeciło słońce. Wysoka temperatura dodatkowo podgrzewała atmosferę na torze i ... wysuszała szuter, który skutecznie utrudniał zawodnikom pokonywanie nawrotów i łuków. Przejdźmy jednak do tego, co działo się na torze. Zawodnicy każdej z czterech grup mieli do pokonania trzy wyścigi eliminacyjne. Nowością był system punktacji w biegach eliminacyjnych i kryterium awansu do finału. Zmiany w regulaminie zostały przyjęte przez zawodników z ogromnym zadowoleniem, bowiem umożliwiły wszystkim walkę o cenne punkty w biegach finałowych. Dodatkowo grupa I liczyła aż 5 zawodników - tutaj dwóch pierwszych zawodników klasyfikowało się do grupy finałowej A walczącej o najwyższe punkty. W prowadzeniu zawodów już po raz drugi pomógł system komputerowy i obecność jednego z najbardziej znanych sędziów sportów motorowych - Bogdana Kurtyki. Pomoc i doświadczenie Pana Bogdana okazały się nieocenione - nowe przepisy szybko zyskały aprobatę zawodników. Pierwsza grupa wystartowała z mały opóźnieniem, nie wszyscy zawodnicy zdążyli dojechać na czas. Pierwszy raz mogliśmy oglądać na torze walkę aż 5 modeli! Dla widzów była to nielada gratka, dla sędziów - kłopot. Wszystko skończyło się jednak dobrze i mimo kilku potknięć zawodnicy przyjęli te błędy ze zrozumieniem. Dziękujemy i obiecujemy że będzie lepiej. Na torze mogliśmy oglądać niesamowitą walkę... na początku głównie z szutrem. Niektóre, nisko zawieszone modele, nie radziły sobie z przejazdem przez "wysokie" zaspy piasku. Potrzebna była pomoc ... spychacza. Po kliku przejazdach auta rozniosły szuter na zewnętrzne części zakrętów i tylko nieliczni, którzy nie przyhamowali przed nawrotami, wpadali kołami na górki piasku. Z uwagi na częste wydruki aktualnych wyników biegów kwalifikacyjnych i finałowych, niestety nie opisanych co do numeru danej rundy, dalsza część komentarza zostanie wstrzymana. Przepraszamy. |